O blogu

Blog o wszystkim co związane z szeroko pojętą "taktycznością", survivalem itp.

niedziela, 27 sierpnia 2017

Jak zrobić dobre ghillie suit? cz.1 Szkoła „Amerykańska” vs. Szkoła „Kanadyjska”.

W związku z tym, że coraz więcej osób zadaje nam te same pytania dotyczące szeroko pojętej tematyki maskowania, postanowiłem napisać mini poradnik. Na sam początek opiszę  różnice w sposobie wykonywania maskałatów. Opis jak dokładnie wykonać dobry maskałat, jak farbować jutę itd. umieszczę za jakiś czas.
Dziś opiszę dwa sposoby wiązania juty: "bezpośrednią i pośrednią".
"Bezpośrednia-szkoła Kanadyjska".
"Pośrednia- szkoła Amerykańska"

Na wstępie wyjaśnię pojęcia szkoła „amerykańska i kanadyjska”. Są to terminy bardzo umowne i bardzo ogólne, stosowane w slangu jako duży skrót myślowy. Dana szkoła nie znaczy, że w Ameryce robią tylko po amerykańsku, a w Kanadzie tylko po kanadyjsku (czasami mówi się też, że to szkoła angielska). Szkoły te się trochę przenikają i uzupełniają nawzajem.
Kiedyś jeszcze opiszę szkołę Rosyjską. 


Zdarza się też że w niektórych ośrodkach szkolenia snajperów i strzelców wyborowych w Ameryce uczą po "kanadyjsku", a w Kanadzie może się znaleźć ośrodek który będzie uczył techniki "po Amerykańsku" .
Więc proszę nie rozumieć tego dosłownie że po "Amerykańsku" to tylko kratownica, a po "Kanadyjsku" to tylko przyszywanie bezpośrednio do bazy.


Szkoła „amerykańska”.
Czyli do tzw.  kratownicy z paracordu naszytej na bazę ghilli(z gęstej i mocnej siatki kaletniczej) typu „płaszcz” z kapturem lub bez kaptura, viper hood (czyli sam kaptur z  KRÓTKIMI rękawami bez pleców lub z dopinanymi plecami sięgającymi do pasa) czy przerobiony mundur/kombinezon (o mundurach i kombinezonach przerobionych na ghillie poświęcę osobny wpis”, tak samo o naszywaniu siatki na ryby na mundur) dowiązujemy pęczki juty, a przy pomocy gumek recepturek/schock cordu/ pociętej dętki, przymocowujemy farsz naturalny lub też wplatamy go bezpośrednio w kratownicę.

 "Oryginalna kupna" juta za konkretny hajs, a wygląda jak uzyskana z jutowych worków po kawie za 1zł :)
Te niebieskie/zielone plamki na jucie pochodzą z pieczątek robionych na workach.

Maskałaty zrobione według szkoły "amerykańskiej" mają kilka minusów...
-kratownica z paracordu zazwyczaj ma zbyt duże oczka i trzeba dowiązać dużo juty by całkowicie pokryła maskałat. Juta musi być też dłuższa, aby zasłaniała powierzchnie od jednego sznurka do drugiego i sam np. viper robi się ciężki i zajmuje więcej miejsca.
Przez to, że juta musi być dłuższa, po pierwszym namoknięciu robią się z niej dredy (dla tego w pęczku nie może być zbyt dużo nitek), które potem trzeba długo rozczesywać (tu się dobrze sprawdza zwykła szczotka do włosów). 


Na pelerynie zrobił się kokon, powód? Zbyt długa juta plus zbyt dużo nitek w pęczku,  nie da się już tego rozczesać. Jutę trzeba odciąć.


Ważne jest również, aby viper/płaszcz był całkowicie pokryty. Na bazie nie powinno być odkrytych płaskich „placków”, a taka kratownica nie daje takiej możliwości by przywiązać mało i by cała powierzchnia była pokryta. Z automatu trzeba wiązać dużo i gęsto, a i tak juta przesunie się odkrywając bazę. Należy pamiętać, że sama juta nie ma maskować i zlewać się idealnie z otoczeniem, ona  ma tylko rozmyć sylwetkę żołnierza i wyeliminować płaskie powierzchnie munduru nawet jak jest w najnowszym, najdroższym i najbardziej lansiarskim camo. To farsz naturalny maskuje i zlewa się z otoczeniem i tłem za nami.

 Nie musi być gęsto (osobiście od dłuższego czasu testuję bardzo rzadkie pokrywanie krótką jutą i rafią, z bardzo bliskiej odległości widać siatkę ale już z dosłownie  kilku metrów wygląda tak jak by cała baza była pokryta jutą/rafią, nie ma płaskiej powierzchni, a kształt jest rozmyty. Z tym, że ja robię według naszego patentu, czyli przewlekamy jutę i rafię bezpośrednio przez bazę/siatkę. ).
 
Nasze testy, ghilli z bardzo małą ilością juty i rafii na plecach i ramionach.





Znajomy opowiadał że na kursie w Kanadzie był żołnierz który  zaliczał stalki  w prawie  gołej siatce „na ryby”(tylko takiej gęstej do podbieraka), trochę " pofarbowanych sznurków" miał tylko na głowie, a na całym "ghilli" była duża ilości sznurków do wiązania natury.
Ten patent też testowaliśmy z tym, że więcej czasu trzeba poświęcić na domaskowanie „naturalnym”. Jest też duży minus, że taki goły bez juty  nie rozmywa naszego kształtu....
Oczywiście trzeba też rozróżnić do czego dokładnie potrzebujemy maskałat i w jakich warunkach będziemy działać i się maskować?
I tutaj też są różne szkoły oraz zalecenia "niedzielnych szpecjalistów z netu".
Np. do viperów używanych przez rozpoznanie/zmech do patrolowania, obserwowania, co niektórzy zalecają nawet 70/30, czyli 70% farszu sztucznego i 30% farszu naturalnego, 50/50, a spotkałem też opinie że „juta musi być idealnie dopasowana do otoczenia by nie używać farszu naturalnego"!  Tylko co w przypadku, gdy przemieszczamy się i krajobraz wraz z roślinnością się zmienia? Albo znajdziemy się w przypadkowym terenie, gdzie kolorystyka juty będzie się bardzo odcinać od otoczenia? :D
Bywa, że niektóre osoby latają w gołych "viperach" bez juty i nie używają farszu naturalnego(co nie których wręcz brzydzi maskowanie naturą :D serio serio są tacy szpecjaliści ), bo ich vipery (za 1000zł ) są tak zajebiaszcze, że nawet bez żadnego farszu "działają" :D  Natomiast typowo dla snajperów to 40/60, 50/50….itd. ( w następnym odcinku opiszę jak, ile i jakiej juty dawać na vipera czy ghillie)


W necie jest sporo fot „niedzielnych szpecjalistów”, którzy zrobili zajebiaszczy maskałat z materiałów pozyskanych od NASA.  Wrzucają foty jak  skradają się w tej pelerynie "niewitce" przez środek jeziora w „full metal jacket”, z niepomalowaną bronią, niezamaskowaną optyką, i w wypastowanych czarnych butach….. Młodzi i starzy podniecają się takim fotkami i też tak chcą wyglądać w niedzielę. Są to tzw. "wodni sznajperzy", goście wchodzą do wody w pełnym ghilli, by porobić sobie fajne fotki, a potem cały tydzień suszą ghilli w bloku na balkonie (jeżeli mają balkon :) ) Następnie modlą się, by nie padało bo ghilli nie zdąży wyschnąć do następnej niedzieli, a mokre jest strasznie ciężkie :) .
Tylko tutaj trzeba zadać sobie pytanie, czy chcę tak zajebiaszczo wyglądać na środku jeziora, czy tylko zamaskować się na lądzie, na którym działam, tak aby nie być wykrytym gołym okiem z kilku/kilkunastu metrów? Dodatkowo często spotykam się z opiniami/zdjęciami/przepisami, że juta to tak 45-50cm powinna mieć. Nawet, co niektórzy taką jutę o długości 50cm (tj. szerokość worka po kawie po odcięciu bocznych szwów, przypadek? ) sprzedają za konkretny hajs...
Spotkałem vipera, do którego użytkownik przywiązał jutę za sam koniec, na samym poczatku miał piękną i długą pelerynę, jednak po czasie zwisały mu takie potem dredy o długości 45cm. A  taką  jutę dostał od producenta ghilli!! Tak długa juta czepia się o wszystko, szybko wyrywa i pęka sama z siebie. Nawet jak ją złożymy na pół i przywiążemy to nitki mają długość ok. 20-25cm co i tak jest  za długie . Nawet taka juta będzie się czepiać i gubić zostawiając za nami oznaczoną ścieżkę. Przechodzenie czy przeczołgiwanie się przez gęstsze krzaki powoduję zaczepianie się o gałęzie, a w efekcie nawet wykrycie, ponieważ mało kto pomyśli, aby powoli się wycofać i odczepić, tylko 99,99% ludzi będzie ciągnąć na siłę jutę co spowoduje ruszanie się krzaków, a nawet i drzew (sam widziałem takie przypadki kilka razy…).
Wodni sznajperzy i netowi szpecjaliści tutaj mogą zadać pytanie:"Ale  po co się czołgać przez krzaki, przecież można krzaki obejść do okoła np. po drodze lub ścieżce"?
Odpowiem krótko: by znaleźć strefę martwą, podchodząc cel  :D
-Kratownica z dużymi oczkami z paracordu ma następną wadę, której sam doświadczyłem. Mianowicie, na manewrach podczas lekkiego truchtu, gałąź grubości kciuka weszła mi centralnie w taką kratownicę co mnie zatrzymało na chwilę, ponieważ nie chciałem wyszarpywać na chama gałęzi . Natomiast znajomy na podchodzeniu obozu, wczołgał się w jakieś zarośla i do tego stopnia się zaplątał, że musiał zdjąć „ghilli” i odplątywać  w ciemności i ciąć jutę. Oczywiście takie rzeczy nie dzieją się w niedzielę w ciągu dnia na strzelance, jak się biega po drodze lub po łące więc użytkownicy mogą być spokojni.
Osobiście widziałem też jak gościu w takim „amerykańskim” ghillie zeskakiwał ze STARA 266 i zaczepił o leżący zasobnik na ławce, sznurek z kratownicy puścił w dwóch miejscach przyszycia do siatki…
W przypadku, gdy juta jest krótsza i przyszyta bezpośrednio do bazy/siatki (gęstej siatki kaletniczej) takie rzeczy się praktycznie nie zdarzają, bowiem gałęzie (nawet z kolcami) prawie spływają po takiej jucie. Ale to jest szkoła kanadyjska.
-Jeżeli chodzi o domaskowanie naturalnym, to trzeba kombinować…
Gdy maskujemy się trawą, to trzeba rwać grube i długi pęczki i wtykać w kratownicę, przewlekać w te i nazad, aby nie wypadała (a i tak wypada) i nie zawsze te pęczki wyglądają naturalnie i trudno zrobić „gwiazdę”. Przeplatanie jest łatwiejsze i "natura" lepiej się trzyma i układa gdy taka kratownica ma wielkość oczek ....(a specjalnie nie napiszę, niech ci co kopiują bez sensu Amerykańskie projekty mają rozkminę :) ), a teraz jest jakiś dziwny trend (lub szukanie oszczędności), że oczka są coraz większe... a im większe oczko, tym więcej juty, juta coraz dłuższa, grubsze pęczki "natury", która łatwiej wypada...ale nawet jak oczka są mniejsze, lub sznurek częściej przyszyty, to i tak nie zmienia faktu że kratownica średnio się sprawdza.
Jeżeli chodzi o mocowanie "natury" w przypadku gumek recepturek, trawę trzeba zgiąć w pół i najlepiej skręcić trochę (według producentów ), potem to potrafi się przekręcić (zgięciem do przodu… chyba, że użyjemy drugiej gumki do stabilizacji, ale o tym producenci też nie mówią, może dlatego, że nie wiedzą?). I trudno przyczepić duże kawałki mchu….
 Ogólnie jest to upierdliwe i nie da się domaskować całkowicie używając przysłowiowej garści trawy…
Np. jak przy pomocy sznurków.

Jako ciekawostkę napiszę, że ŻADEN producent takich ghilli nie pokazał jak prawidłowo używać recepturek? :D
Serio serio, to co znalazłem na stronach amerykańskich i jednej polskiej to tylko jeden sposób, który jest powielany przez wszystkich, i który średnio się sprawdza).
Obojętnie jak zapleciemy np. trawę to albo sama będzie wypadać podczas przemieszczania, albo się przesunie. A gdy damy grube i długie pęczki to będzie wyglądać bardzo nienaturalnie.
Natomiast wyplątanie na koniec  tej "natury" z  kratownicy też jest upierdliwe i czasochłonne.
-Ilość juty, której trzeba użyć, aby dobrze pokryć takiego amerykańskiego "vipera" lub całe ghilli jest dużo większa niż np. wykonując maskałat według szkoły kanadyjskiej.
-Im więcej juty, tym maskałat jest cięższy i cieplejszy no i zajmuje więcej miejsca. Natomiast po zamoczeniu waży też swoje.

Typowy "amerykański viper z plecami"





"Szkoła Kanadyjska"
Szkoła kanadyjska.


"Szkoła „kanadyjska”.
Charakteryzuje się tym, że pęczki juty są przyszyte bezpośrednio do bazy, wraz ze sznurkami do wiązania farszu naturalnego. Juty wtedy wychodzi sporo mniej i zalecana jest długość ok 25-35cm MAX pojedynczej nitki, i ok. 5-15 nitek w pęczku. I tutaj są trzy sposoby wiązania i przyszywania juty. Na jucie o długości ok. 35cm, po środku zawiązujemy mocno zwykły pojedynczy supeł, przez który przebijamy igłę z dratwą kilka razy i wiążemy 2 mocne supły po przyszyciu do bazy. Lub na pęczku o długości ok. 25cm, w odległości ok. 5-7cm od końca wiążemy supeł pojedynczy i przez niego przebijamy igłę z dratwą.
Można też dratwę przełożyć przez oczka w siatce, i pęczek juty(bez supła) przywiązać bezpośrednio.
 Sznurki do wiązania farszu naturalnego o długości ok. 50cm składamy na pół i też mocno przyszywamy do bazy.
(osobiście mam taki sznurek który przechodzi przez oczka w siatce )



I tutaj pewnie się zdziwicie, ale bardzo fajną i tanią (bo ok 180 zł) bazą jest narzutka „renomowanej niemieckiej firmy MFH”, którą trzeba trochę przerobić (przerobienie wyjdzie ok 100zł-130zł, naszą narzutkę dostaliśmy od sklepu ARMYTEC i przerobiliśmy ją na „vipera”<-klik) ale naprawdę warto bo za ok. 300zł mamy bardzo fajną i mocną narzutkę typu „Cobra”, która maskuje tak samo i tyle samo co narzutka za 1000 PLNów (oczywiście ta za 180zł i za 1000 zł ma kilka minusów :) ). Tych „chińsko niemieckich” narzutek używa bardzo dużo snajperów w Wojsku Polskim i ogólnie w wojskach NATO. Sam używałem i używam czasami, ma kilka minusów, ale te minusy nie przysłaniają mi plusów :)
Co do sznurków do wiązania natury, mi osobiście nie chciało się na kursie ich przyszywać (bo często odpadały obojętnie jak je się przyszło) i poszedłem na łatwiznę. Czyli opalałem koniec sznurka, wałkowałem w palcach ostry szpic i przewlekałem przez te małe dziurki w siatce i zawiązywałem supeł. Siatka jest na tyle mocna, że nawet bardzo mocno szarpiąc nie idzie tych sznurków wyrwać.
W momencie gdy chcemy się domaskować naturalnym, rozkładamy sznurek, po środku dajemy farsz i zawiązujemy, ot i tyle (oczywiście trzeba pamiętać o kilku zasadach ).
Przy tej metodzie zużywa się mniej np. trawy, szybciej i dokładniej można się domaskować, a dodatkowo można ukierunkować farsz naturalny. Można też łatwo i szybko przywiązać duże kawałki mchu, z czym jest problem przy kratownicy z paracordu.
W ghilli wykonanym tą metodą występuje dużo mniejsze ryzyko że podczas przechodzenia przez gęste krzaki, lub podczas czołgania o coś zaczepimy. Nawet suche gałęzie, czy gałęzie z kolcami praktycznie spływają po takim ghilli, oczywiście jeżeli juta nie jest zbyt długa? 

Obojętnie czy ghilli wykonamy po "Amerykańsku czy po Kanadyjsku" to w obu przypadkach będzie ono warzyło ok 1,5kg i zajmowało trochę miejsca. A po całkowitym przemoknięciu będzie schło 3 dni.



 Drugie ghillie robiłem dla siebie już po kursie (jeszcze na kursie eksperymentowałem z brytyjskim szalem snajperskim) i postanowiłem znaleźć siatkę na ryby, ale o bardzo małych oczkach, takich 0,4cm na 0,4cm.  Ponieważ znajomy snajper opowiadał, że w Kanadzie przewlekali jutę hakiem jak robili welony z siateczki po workach do prania ubrań. No i miałem problem bo siatki na ryby o tak małych oczkach nie sprzedają na metry. A wielkość oczek ma znaczenie, bowiem im większe oczko tym bardziej będzie się czepiać o gałęzie i tym więcej juty trzeba dać.
Oczywiście takiej siatki nie znalazłem, dlatego dalej eksperymentowałem z szalikami snajperskimi, ale to opisałem tutaj  „Bieda viper hood” czyli jak się maskować szalem snajperskim?
Aż w końcu znalazłem tą jedyną idealną siatkę.
Po wielu próbach w terenie, stalkach, i obserwacji uczestników na naszych eventach z maskowania, którzy używali naszych maskałatów, skracaliśmy jutę coraz bardziej i coraz rzadziej ją wiązaliśmy.
Aż do tego stopnia:


Po testach wyszło, że na typowe stalki wystarczy baaardzo mało juty i rafii bo jak się dobrze domaskujemy naturalnym to i tak nie widać tej juty  (niby bardzo oczywiste i proste…. ale czemu nikt tego wcześniej nie opisał? I WSZYSCY ZALECAJĄ DUŻO DŁUGIEJ JUTY??? )
Po kilku eventach z typowej taktyki też doszliśmy do wniosku, że na takich typowych vieperach podczas „patroli” (jeżeli na patrolu się używa vipera? Ale to oddzielny temat) też nie potrzeba tak dużo i długiej juty. Dlatego zaczęliśmy skracać jutę i częściowo ją odcinać.

Sam viper bez dopinanych pleców.

Viper na bogato, dużo juty i dużo rafi, waga 500g.

Viper na bogato z dopinanymi plecami, z których można zrobić np. welon.


Juta jest krótsza i jest jej dużo mniej niż na typowych viperach, a i tak działa!!!
Oczywiście trzeba pamiętać o zasadach maskowania i kilku czynnikach, aby nie być zbyt szybko wykrytym, ale o tym innym razem.

ŁYSSY


p.s. Za jakiś czas opiszę ghilli robione na mundurach i kombinezonach o naszywaniu siatki na ryby na mundur, oraz o stroju "maskującym typu wielka stopa" polecanych przez różnych "specjalistóf sruwaiwalu" ;)


2 komentarze: