O blogu

Blog o wszystkim co związane z szeroko pojętą "taktycznością", survivalem itp.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Termoaktywna koszulka pod mundur firmy Kolltex.


Dziś o koszulce  pod mundur dla dla żołnierza i służb mundurowych.






Pod koniec maja dostałem od firmy Kolltex koszulkę termoaktywną, oliwkową typowo pod mundur.


Opis producenta:
Termiczna koszulka VERO

Specyfikacja:
Dzianina: termo z jonami srebra
gramatura 270gr /m2
Nici: Ariadna
Dostępne rozmiary: S,M,L,XL,XXL
Koszulka termiczna w Dwóch wersjach: z krótkim (VERO) lub z
długim (VENTURA) rękawem. Stworzona dla klienta wymagającego.
Jony srebra zapewniają higienę podczas intensywnego wysiłku oraz neutralizują przykry zapach potu.
Otwór w rękawie, w wersji długiej pozwala z łatwością założyć dodatkowe warstwy. Koszulka wykonana z dzianiny najwyższej jakości. Zapewnia długą żywotność i wysoki komfort użytkowania. Po zdjęciu wraca do swojej pierwotnej formy. Krople potu są odprowadzane i odparowane na zewnątrz. Inteligentna budowa włókna sprawia, że koszulka sprawdza się idealnie w szerokim zakresie temperatur (od -10 do +35). Idealnie nadaje się do wszelkich sportów letnich. Świetnie sprawdza się również w warunkach polowych.

UWAGA!
Opis testowania koszulki firmy Kolltex, może co delikatniejszych trochę obrzydzać, ale to był celowy test.
W normalnych warunkach koszulkę w pracy, którą zakładam pod mundur zmieniam/piorę co 3-4 dni  (brytyjski coolmax, UA, jedynie w tych z Deca zazwyczaj chodzę 5 dni).

Na samym początku jak ją dostałem do testów, Pani Beata z Kolltexa pochwaliła się, że jej mąż cały tydzień jej używa i pierze ją raz w tyg. (a w tajemnicy, że można chodzić dwa tyg. bez prania i nie śmierdzi).
Pomyślałem sobie, że zobaczę ile w niej wytrzymam bez prania?
Koszulki używałem cały tydzień w pracy po 8 godz. Po tym czasie nie śmierdziała, a nawet jeszcze pachniała nowością. Więc używałem jej cały następny tydzień. Jednego dnia bardzo się w niej spociłem i na koniec dnia wychodząc z pracy powiesiłem ją na wieszaku, aby przeschła. Następnego dnia rano była jak świeża. Nie śmierdziała jak inne koszulki po przepoceniu. Tego dnia też ją przepociłem i na koniec dnia, tak samo ją rozwiesiłem na wieszaku. Następnie służba 24h i w piątek zabrałem ją do domu by uprać.
Wiem, że to śmieszne i może obrzydzać, ale koszulkę dałem z ciekawości żonie do ocenienia czy śmierdzi? Odp. była że nie, nie śmierdzi, pachnie perfumami. Miałem ją wrzucić mimo tego do pralki ale zapomniałem i w poniedziałek zabrałem ją do pracy. I przechodziłem trzeci tydzień. W piątek znowu zabrałem do domu, aby żona oceniła, i ta sam odp. że pachnie perfumami, więc ją zabrałem do pracy i chodziłem czwarty tydzień!
Po pierwszych trzech tyg. używania i nie prania byłem lekko zdziwiony, bo koszulka serio nie śmierdziała, nie lepiła się itd. Nawet UA po 3 dniach była „mniej świeża „ niż Kolltex po 3 tyg.
Po 4 tyg. koszulka nadal NIEŚMIEDZIAŁA (żona jest świadkiem  ). Jednak miałem już opór psychiczny, by w niej dłużej chodzić bez prania, no i dałem do uprania.
W koszulce znowu chodziłem 2 tyg. i oczywiście nie śmierdziała. Po zabraniu jej do domu, w piątek poszedłem trochę pobiegać. Biegałem 30 min, koszulka była cała mokra, wyschła całkowicie w jakieś 10 min na ciele, żona stwierdzała że nie śmierdzi ;)
W sobotę rano też poszedłem w niej biegać, po powrocie mokrą wrzuciłem do reklamówki i zawiązałem na supeł. Po wyjęciu z reklamówki w poniedziałek ok. 18:00 trochę śmierdziała. Wyrzuciłem ją jednak na balkon by wyschła. We wtorek rano BYŁA ŚWIEŻA! Zdziwiłem się bardzo, bo spodziewałem się, że zapach potu jednak zostanie…. Po tym eksperymencie uprałem ją, bo mnie trochę obrzydzało, by ją zakładać.
Koszulkę używałem codziennie w pracy po 8 godz. pod mundurem, prana była co tydzień co dwa tyg. Zależy jak mi się przypomniało.
Do czasu wakacji i wyjazdu na obóz. Na obozie zakładałem ją o 06:00 i zazwyczaj zdejmowałem ok. 24:00.
Chodziłem w niej cały obóz i codziennie była mokra od potu. Któregoś razu zostawiłem ją poza namiotem, a że w nocy padało to się "uprała". Po wysuszeniu nie śmierdziała, więc dalej w niej chodziłem. Po kilku dniach z ciekawości jak padał deszcz, to znowu ją wywiesiłem, żeby się „uprała”. I taka sama sytuacja. Po wyschnięciu była zdatna do użytku. Przez dwa tyg. obozu i intensywnego używania mogę powiedzieć, że koszulka na prawdę się sprawdziła.
Po wakacjach nie miałem już pomysłu jak ją testować? Więc wymyśliłem, że zamiast prać ją co dwa tyg., to co tydzień będę ją tylko moczył w gorącej wodzie z kranu. I tak robiłem 3 tyg. Co prawda nie było to zgodne z instrukcją prania…. Ale  po tych 3 tyg. koszulka nadal nie śmierdziała…. I pomysły mi się skończyły jak ją dalej testować. Więc jak byście mieli jakieś pomysły lub sugestie to piszcie.

Co do samego użytkowania.
Jeżeli chodzi o odprowadzanie potu i schnięcie to jest  lepsza niż SUMMIT i chyba tak samo jak UA. Nie gorzej i chyba nie lepiej. Piszę chyba nie lepiej, ponieważ nie jestem pewien czy właśnie lepiej nie odprowadza i szybciej nie schnie, a nie mam jak tego dokładnie sprawdzić.
Szybciej jedynie schły mi te bardzo cienkie koszulki termo z Deca z siateczką pod pachami.
Co do grubości, to jest wyczuwalnie grubsza od UA, ale ta grubość mi nie przeszkadzała. Nawet jak w lato byłem na spacerze szybkim krokiem ok. 12 km z plecakiem na plecach. A przez to, że jest przylegająca to komfort był też większy, ponieważ nic się nie marszczyło i nie uwierało.
Opisywany i testowany Model Ventura to typ koszulki przylegającej, nie jest obcisła/kompresująca, ale dobrze dopasowana. Rozciągliwa jest w  znacznym stopniu i nie krepuje ruchów. Mimo intensywnego użytkowania, prania nie zgodnego z instrukcją, ręcznego wykręcania po upraniu i odwirowywaniu, koszulka się nie rozciągnęła i trzyma kształt jak po wyjęciu z opakowania.
Dużym plusem jak dla mnie jest też to, że w taką pogodę jak dziś (grudzień), gdzie jest już dość chłodno, koszulka nie wychładza organizmu jak np. brytyjskie Coolmaxy.
Materiał.
Sam materiał z jakiego jest wykonana koszulka jest bardzo miły w dotyku i bardzo się rozciąga. Po zdjęciu koszulki wraca do swojego wcześniejszego stanu.
Jest też bardzo odporny na zaciągnięcia, nawet jak ją traktowałem specjalnie twardym rzepem, to żadna nitka nie wyszła. A praktycznie wszystkie koszulki termo oprócz kilku z Deca mam zaciągnięte.

Rozmiarówka.
Ja mam 176cm wzrostu, 106 cm w klacie i ok. 98 w pasie (plus taktyczny kałdun jako zapas na „W”) i noszę rozmiar L.
Koszulka bez rozciągania ma od pachy do pachy ok. 55 cm, po maksymalnym rozciągnięciu ok. 80 cm!!!
Długość od pachy to, aż 56 cm, a rozciąga się do ok. 68 cm.
I tutaj ta długość koszulki jest dla mnie następnym mega plusem, ponieważ koszulkę można wsadzić w gacie bez obaw że wyjdzie i odsłoni nery.
A są dwie grupy mężczyzn, jedna która jeszcze nie wkłada koszulki w gacie, i druga, która już wkłada.
Ja osobiście już wkładam, bo nie lubię jak mi koszulka wychodzi ze spodni. A dzięki temu, że koszulka rozciąga się tak bardzo w wszystkie strony, można się spokojnie schylać, zginać  be obaw, że wyjdzie odsłaniając nery.
Kolor.

Moim taboretem, którym robię zdjęcia, nie jestem w stanie oddać realnego koloru.
Ale jest on bardzo zbliżony do koloru nowych koszulek jakie daje MON. Więc jak ktoś służy w betoniarni ... to jest duża szansa, że nikt nie przysapie o nieregulaminową koszulkę ;)
Koszulki z krótkim (VERO) i z długim (VENTURA) rękawem gliwickiej firmy Kolltex polecam wszystkim, którzy spędzają wiele godzin w mundurze, żołnierzom, harcerzom, policjantom (są czarne), myśliwym, cywilom oczywiście też zwłaszcza do uprawiania sportów .
Od jakiegoś czasu namawiam też Panią Beatę by zamówiła czerwony materiał dla ratowników medycznych. A znam trochę to środowisko i ratownicy też by na pewno docenili fakt że można w niej chodzić kilka dni ;)
Natomiast białe by były dobre dla lekarzy, bo wiadomo że oni faktycznie siedzą po kilka tyg. na dyżurach :)

Plusy:
-jony srebra które faktycznie działają
-dobre/bardzo dobre odprowadzanie potu (tak samo jak UA )
-materiał odporny na zaciągnięcia (w wolnej chwili wrzucę filmik, jak specjalnie rzepem próbuje zaciągnąć materiał, NIE UDAŁO SIĘ! )
-bardzo rozciągliwy materiał, który dobrze się dopasowuje a nie uciska, po zdjęciu koszulki z ciała wraca do swojego pierwotnego stanu
-nie elektryzuje się , a to mnie strasznie wkurza w UA  i brytyjskich coolmaxach
- koszulka nawet nie straciła koloru

MINUSY:
-mhhh po kilku msc. użytkowania nie zauważyłem nic co by było na minus....
Nawet cena jest spoko jak na taki  materiał o takich właściwościach, i w dodatku wyprodukowana w Polsce.


Jako ciekawostkę dodam że Kolltex z tego magicznego materiału robi też :

 
Koszulki z długim rękawem VENTURA

Koszulki dla Ninja, z materiału w wersji cienkiej i grubszej zimowej. Na które czekamy z niecierpliwością by zacząć testować ;)


Oraz "combaty" które jeszcze testujemy, ale jak na tą chwilę polecamy .










Nudne ble ble ble by  , czyli kiedy byłem małym chłopcem, żeby opis był dłuższy, no bo ile można pisać o koszulce? Tu już nic ciekawego nie będzie.

Moją pierwszą namiastką koszulki "termoaktywnej" typowo pod mundur, była amerykańska koszulka/ kolczuga  z mithrilu/siatki (sznurków) wzorowana na rosyjskich koszulkach z siatki/sznurków. Ale o niej kiedy indziej, a warto jej poświęci opis, bo mimo mało męskiego wyglądu to jest zajebiaszcza ;)


Potem miałem jakieś termo legii cudzoziemskiej, brytyjskie, niemieckie, nawet chyba słowackie albo czeskie dla ich specjalsów. Kontraktową amerykańską  50% bawełny, a reszta to były jakieś polamidy i inne kosmiczne materiały. Mam ją do dziś, bo jakoś tam daje rade, co prawda trochę z niej wyrosłem, ale może kiedyś się jeszcze przyda ;)

 

  Potem nastał czas łatwo dostępnych i tanich kontraktowych brytyjskich Coolmaxów (miałem/mam oliwkowe, brązowe, czarne i pisakowe), amerykańskich UA (Under Armour, miałem/mam, te z serii „tactical” i zwykłe) piaskowe, zielone, FG.





Mam też kpl. bielizny szyty przez firmę SUMMIT z jonami srebra dla GROMU, koszulka i bokserki. Kilka sztuk z Decathlona, ale o nich też kiedy indziej. Do „merynosów” i innych wynalazków nie przekonałem się z powodu różnych opinii i braku koloru oliwkowego (przynajmniej w tamtych czasach).
Dziś będę porównywał koszulkę firmy KOLLTEX, do tej SUMMITA dla GROMU i do amerykańskich UA.
Do SUMMITA dlatego, że to podobna półka i materiały, a do UA, bo podobno nic lepszego od UA niema…
Kpl. bielizny SUMMITA kupiłem ok. 2006-2007 roku, bokserki i koszulka za jakieś 150 zł (po znajomości, bo wtedy było trudno to dostać). Jak wyjąłem z opakowanie to było tylko łaał.. koszulka, w której chodzą GROMiki, no byłem szczęśliwy jak dziecko. Chodziłem w niej na dyskoteki i na randki i była super. Rozczarowanie przyszło, gdy poszedłem w niej pierwszy raz w teren na kilka dni, a był środek lata. Myślałem, że w tej koszulce będę miał przynajmniej plus 50 do wszystkich mocy. A tu zonk, pot dalej się lał po… plecach, i zaczęła „nie pachnieć” już drugiego dnia, dodatkowo długo schła. Szybciej niż bawełna, ale jak na koszulkę GROMików... to długo. :) Trzeciego-czwartego dnia to trochę już capiła.
Następne rozczarowanie przyszło, gdy po jednym sezonie straciła na kolorze i porobiły się na niej małe kuleczki/zmechacenie. Ale od tamtej pory wygląda tak samo, wyblaknięta i zmechacona.  Bokserki też po jednym sezonie wyglądały jak koszulka, wyblaknięte i zmechacone. Dodatkowo po ok. 2 sezonach guma w pasie się lekko rozpruła, a potem poleciało dalej.
W tym kpl. tak uczciwie chodziłem jakieś 3 lata, potem coraz rzadziej. Ale mam do tej pory i czasami jak wszystko jest w praniu, to używam, z tym, że „jony srebra” chyba odleciały po wyjęciu z opakowania. Bo od nowości po jednym dniu używania już „nie pachnie”, i jak dla mnie taka wada że się „elektryzuje”. Ogólnie za tą cenę nie polecam…
Taniej chyba wyjdzie kupić zwykłą koszulkę i gacie 100% poliester, bo efekt ten sam.








Potem kupiłem od innego znajomego pierwszą koszulkę UA z serii „tactical”, przywiózł ją z amerykańskiej bazy w Niemczech. Jak ją wyjmowałem z opakowania to też było łaał, mam UA tacical. Pachniała jak milion baksów i sprawiała wrażenie kolczugi z mithrilu, która daje przynajmniej plus 500 do wszystkich mocy. Luźny krój w kolorze piaskowym.
Pierwsze zdziwienie przyszło, gdy założyłem ją i wyszedłem na dwór. Środek wakacji, zajebiaszczo gorąco było, grubo ponad 30stC. Poszedłem w niej do sklepu, wracając zrobiłem sobie dłuższy spacer.
I zonk, koszulka strasznie grzała się na słońcu, (wtedy jeszcze nie ogarniałem tych nowinek i kosmicznych materiałów i dla tego się dziwiłem). Czułem, że materiał jest gorący, krój był luźny i pot i lał się po… plecach, fakt że błyskawicznie wyschła. W koszulce chodziłem całe 4 dni, i po tym czasie musiałem już ją uprać. Praktycznie całe wakacje w niej przechodziłem, piorąc co 3-4 dni. Zaliczyła też kilka weekendowych wypadów do lasu. Jakoś tam się sprawdzała, ale wcale nie dawała plus 500 do wszystkiego. Rozczarowanie pojawiło się po pierwszym wypadzie na jesień w Tatry. Wziąłem wtedy kilka koszulek bawełnianych tak na wyjścia na „miasto”, natomiast w góry wziąłem tylko tą jedną koszulkę termo. Niestety, ale codziennie wieczorem musiałem prać ręcznie tę koszulkę bo „nie pachniała” po całym dniu (no niby normalna rzecz, ale wiecie, to było UA Tactical…). Następny zonk pojawił się już w domu jak przeglądałem po powrocie cały szpej. Na koszulce zauważyłem pełno zaciągnięć materiału na brzuchu (od pasa) jakieś delikatne zmechacenie na plecach i pod pachami… I jakoś mi się ode chciało już kupowania koszulek UA po 100 parę zł.
Chociaż po czasie i tak zachorowałem na UAfilie. Uległem taktycznej modzie i wydałem kilka ładnych stów na koszulki….. koszulki, które tak naprawdę nie są jakieś superumberpro…i podobną robotę robią koszulki z Deca.










Koszulki po 25-35 zł z Decathlona. I teraz taktycznie zgrzeszę, ale wolę te tanie z Deca niż UA po 90-120 zł. I żeby była jasność, cały czas piszę o koszulkach w luźnym kroju. Tych kompresujących UA nigdy nie używałem. Co do koszulek z Deca, to też je kiedyś opiszę, bo jak za cenę 25-35 zł to warto nawet jak na jeden sezon.

Polamidowa koszulka do biegania z Niemieckiego supermarketu, bardzo szybko się zmechaciła, straciła kolor, i po jednym treningu jest już do prania bo śmierdzi nawet jak wyschnie na świeżym powietrzu.

Polamidy od "czerwonego chrząszcza ".... to pomyłka jakaś.


Koszulka polo, termo, firmy Magnum, po kilku godz. łapie specyficzny zapach, raczej jej nie zakładam drugi raz. Po jednym razie idzie do prania. Z odprowadzaniem potu... to tak średnio. A zaciąga się od samego patrzenia.

Kolczuga z Mithrilu... chyba Szwedzka, zły krój i rozmiar sprawia że bardzo rzadko jej używam.
Czasami jak wiem że będzie duuuużo komarów, to zakładam ją na inną koszulkę pod mundur.


Nasza firmowa TAC-Kosowa koszulka Polskiej firmy, dwa dni w terenie daje rade, chociaż po każdym wypadzie mam nowe zaciągnięcia na pamiątkę.



 

Bawełniana koszulka jaką daje MON.
Rozmiar to był chyba XXL, po kilku praniach mam sexi i obcisłe M... Tego nie da się używać ani w lato ani w zimę.

Łyssy

4 komentarze:

  1. I to jest test koszulki z prawdziwego zdarzenia, a nie przebieżka pół godziny i mówienie o hardcorowym wysiłku w ramach poświęcenia do recenzji :)
    Szanuję i szczerze powiem, że czuje się przekonany do zakupu Koltexa.

    Pozdrawiam
    https://bionic-sklep.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co to za linkowanie????
      Reklama za darmoszkę????

      Usuń
  2. Świetna recenzja. Ale mam jedno ale, odnośnie wymienionych tutaj koszulek z Deca. Niestety jedna drugiej nie równa. We francuskim markecie można bowiem znaleźć już chyba modele kilkunastu różnych firm. A wrzucać je wszystkie do jednego worka, to spora nieostrożność. Znajdziemy tu bowiem min. naprawdę dobre produkty firmy Quechua i niestety znacznie słabsze chińskiego Domyosa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo rzetelny i dokładny wpis. Super porównanie i recenzja.

    OdpowiedzUsuń