O blogu

Blog o wszystkim co związane z szeroko pojętą "taktycznością", survivalem itp.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

EDC by Koso


Na początek słów kilka o EDC. EDC (every day carry) to nic innego jak to co nosimy ze sobą na co dzień albo trzymamy np. w samochodzie, rowerze i zawsze ze sobą wozimy. Każdy z nas ma coś w rodzaju EDC, bo chyba wszyscy w dzisiejszych czasach nosimy przy sobie telefon i portfel. Oczywiście od lat, facetów w tej dziedzinie wyprzedzają kobiety z zawartością ich bezdennych torebek.
Dla niektórych termin EDC oznacza zestaw narzędzi/przedmiotów, które pomagają nam w sytuacjach dla nas kryzysowych. Jedno i to samo tylko każdy patrzy na to ze swojej perspektywy. EDC ma przede wszystkim pomagać w codziennych sytuacjach i niezaplanowanych zdarzeniach. Społeczność EDC głównie tworzą ludzie, którzy bardziej niż inni myślą o podniesieniu swojego bezpieczeństwa osobistego. Przeciętny kowalski od razu wyśmiewa taką idee albo robi wielkie oczy na widok tylu nie potrzebnych rzeczy. Przyznaje rację dopiero wtedy gdy go to uratuje z jakiejś opresji. Główne motto przyświecające „edecowiczom” - „Lepiej mieć i nie potrzebować, niż potrzebować i nie mieć.” A co powinniśmy nosić w swoim EDC? Poszczególne elementy zestawu u każdego będą inne. Bo przecież po co multitool  komuś kto w życiu nie widział śrubokręta na oczy albo nie umie trzymać młotka w ręce? Jak przyjdzie co do czego to i tak nie będzie potrafił czegoś naprawić. Przede wszystkim nie nośmy rzeczy których nie potrafimy użyć!

Pierwsze swoje EDC zacząłem nosić gdy miałem chyba 7-8 lat. Już wtedy czułem potrzebę noszenia scyzoryka paczki chusteczek i różnych śmieci po kieszeniach i tak mi zostało. Oczywiście wtedy nie wiedziałem, że jestem uberprokomandosem, po prostu było mi to potrzebne.
Oto moje dzisiejsze EDC, które mam prawie zawsze przy sobie (w domu nie noszę bo za ciężkie :-) ). Wszystko upchnięte na pasek i w kieszenie „bojówek”, innych spodni nie posiadam i nie akceptuje… no dobra jeszcze dresy mogą być.


Pasek szyty przeze mnie ale z części od kolegi Bagneta ze sklepu Bayonet Belts  To taki niskoprofilowy Rescue Belt z klamrą Cobra i miejscem na karabinek. Na pasku przypięta standardowa ładownica na 2 magazynki pistoletowe 9mm. Pracuję właśnie nad odchudzoną wersją pod EDC. Do niej idealnie wchodzi:
-Latarka Maglite XL100 - jest nie zastąpiona w okresie zimowym gdy szybko robi się ciemno ale i w okresie letnim sporo czasu spędzam po za domem i czasami potrzeba dużego strumienia światła.
-Multitool Gerber Multi Plier 400 Compact Sport - noszę głównie ze względu na kombinerki, innych narzędzi w nim rzadko używam.
W kieszeniach ląduje:
-Nóż -W moim przypadku Ontario RAT 1. To jest rzecz bez której nie ruszam się z domu. Wszystkiego mogę zapomnieć ale po nóż muszę się wrócić.
-Portfel - w nim kasiora, dokumenty,  kilka sztuk plastrów na rany, parę szpilek wbitych w lamówkę.
-Telefon - solid przyczepiony kawałkiem paracordu i małym s-binerem do spodni. Jeszcze nigdy nie udało mi się go zgubić czy zostawić gdzieś dzięki temu. Telefon ma być dla mnie przede wszystkim wytrzymały żebym się nie musiał o niego martwić czy zaraz na nim usiądę, wsadzę go w błoto itp. Telefon ma jedynie dzwonić i pisać smsy ewentualnie mieć budzik i kalendarz nic więcej. Solid robi to wyśmienicie. Wszystkie smartphony się przy nim chowają.
Katowany w błocie i zrzucany z 20m - wytrzymał.
-Paczka chusteczek. - Czasami nie wypada smarkać o glebę a i trzeba się czymś podetrzeć.
-Taśma izolacyjna – 1001 zastosowań. Nie potrafię bez niej żyć w domu mam zapas przynajmniej na 2 lata w przód w razie gdyby miała mi się skończyć.
-Klucze do chałupy- na s-binerach łatwiej z nich korzystać.
-Zestaw pierwszej pomocy – maseczka i 2 pary rękawiczek, ostatnio dołożyłem opatrunek indywidualny na większe rany.
-Zapalniczka, zapałki w woreczku strunowym- różne źródła ognia w razie gdyby któreś nawaliło.
-Długopisy- 3 bo czasami trzeba pożyczyć albo któryś przestanie pisać. Taktycznych długopisów nie lubię są za ciężkie do pisania.
-Kilka kartek - coś tam można zawsze zapisać.
-Zegarek na rękę. 

Cały czas mam problem co nosić ze sobą do obrony, testowałem już chyba wszystkie rozwiązania i żaden mi się nie spodobał. Ostatecznie zdecyduję się chyba na zwykły gaz tylko będzie potrzebna jeszcze jedna ładownica. ;-)

Na dłuższe wypady np. na miasto i przenoszenia różnych gratów używam Sparrowa od Wisporta a w nim trochę bardziej rozbudowany zestaw EDC.


-0.5l wody – w zwykłym pecie czekające na gorsze czasy. (na zdjęciu akurat zużyłem. ;-) )
-Soczek w nalgence 0.5l
-Puszka rybna – też czekająca na moment kiedy człowiek będzie głodny a nie będzie możliwości kupienia czegoś.
-Spork
-Energetyk w proszku
-Mały notatnik
-Podkładki na kibel- tu raczej z myślą o współpodróżniczkach chociaż jak ktoś jechał PKP to wie o co chodzi.
-Kilka baterii AAA – większość urządzeń chodzi mi na AAA więc nie potrzebuję AA czy innych.
-Rękawiczki wampirki – do nie zaplanowanych ciężkich robót.
-2 małe lightsticki
-Kostka do kabli
-Trytytki
-Śrubokręt- z wymiennymi bitami wszystko wsadzone w woreczek strunowy.
-Mały klucz francuski
-Chusteczki mokre do okularów
-2 tampony - jako źródło waty czy to do rozpałki czy innych celów.
-Karabinek - not for climbing do przypięcia czegoś do plecaka np.
-Kawałek dętki rowerowej - bardzo mocne gumki recepturki.
-Spłaszczony duct tape.
-Taśma izolacyjna
-Rurka termokurczliwa do kabli.
-Drut miedziany różnych grubości.
-Zapalniczka
-Złożona reklamówka na zakupy.
-Nitka z igłą
-3 kabelki z krokodylkami
-Kurtka deszczówka z Deca
-Chusteczki nawilżane
-Długopis
-Linijka elastyczna (nie łamie się)
-Zakreślacz
-Apteczka - z większą liczbą opatrunków, tabletki przeciwbólowe i wyśmienity Apap ICE
-Jakieś 20m cienkiego sznurka z marketu budowlanego
-W niedalekiej przyszłości muszę pomyśleć o powerbanku ale na zwykłe baterie.


Może się wydawać, że kupę rzeczy nigdy nie użyję. Otóż oba zestawy składałem na podstawie tego co było mi kiedyś potrzebne a nie miałem. Oczywiście można by dołożyć duuuużo dużo więcej ale jestem raczej minimalistą i nie lubię nosić zbędnych kilogramów. Wymienione rzeczy już nie raz uratowały mi dupę. Ostatnio ratowałem pewną panią, która samochodem zawiesiła się na sporym głazie. Latarka i multitool był mi niezbędny, dzięki temu się udało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz